poniedziałek, 15 grudnia 2014

Rozdział 6

*Mercy*

-Musimy Ciebie przesłuchać-oznajmił nieco poważnie niebieskooki.

Popatrzałam na niego wystraszonymi oczami i przełknęłam ślinę. Boże, w co ja się wpakowałam.
Nagle drzwi się otworzyły, a do pomieszczenia wparował wściekły czarnowłosy.

-Louis, Niall  potrzebujemy was, ktoś postanowił nas odwiedzić-powiedział groźnie.

Chłopacy widocznie wiedzieli o co chodzi,bo od razu wybiegli przeklinając.

-Nie wychodź z tego pokoju, a najlepiej ukryj się. Poszukaj jakiegoś miejsca w tym pokoju i po prostu się ukryj-rozkazał mi chłopak.
-Do...Dobrze-odpowiedziałam przerażona.

Gdy chłopak wybiegł, ja szybko zamknęłam drzwi i od razu podbiegłam do okna,aby zobaczyć co się dzieję. Ale to co zobaczyłam przeszło samo siebie. Ujrzałam duży czarny samochód, a obok niego jakiegoś mężczyznę, który okładał pięściami Louisa.Czekaj, czekaj.. Czy to Louis?! W tej chwili serce mnie ukuło. Żal mi go jest. Boże Mercy o czym ty myślisz. On was porwał, a Tobie jest go żal. Chwilę później mój wzrok natknął się Clarę. Clara trzymała w dłoni pistolet i była obejmowana przez Liama. Nie umiałam dalej tak patrzeć jak brunet cierpi, więc postanowiłam wyjść z budynku i coś zdziałać, ale w mojej głowie była totalna pustka.. No cóż... Co będzie, to będzie. Dobra Mercy, otwieraj te drzwi. Gdy otworzyłam drzwi najpierw popatrzałam czy nikt na mnie nie patrzy,a dopiero potem na ucieczkę. Niemal przekroczyłam próg, a już wszystkie wzroki były na mnie skierowane.

-No co tak stoisz?! łap ją!-usłyszałam donośny głos chłopaka, który miał dziwnego koloru włosy.

Widziałam jak chłopak daje sobie spokój z Louisem i biegnie prosto do mnie.

Wiedziałam,że to ten moment. Szybko podbiegłam do przyjaciółki, chwyciłam ją za rękę.

-Prędko,uciekajmy!-krzyknęłam do niej.

Dziewczyna nie zastanawiając się ścisnęła moją dłoń i biegła razem ze mną. Biegłyśmy prosto do lasu, który był na prosto od domu. Spojrzałam za siebie i zobaczyłam wściekłego mężczyznę. Nagle potknęłam się wystającą gałąź i upadłam.

-Clara, biegnij dalej!-krzyknęłam do przyjaciółki.
-Ale, ale ja Ciebie nie zostawię tutaj-powiedziała.
-Biegnij!-rozkazałam jej.

Clara posłuchała mnie i postanowiła biec dalej. Ja tymczasem postanowiłam wstać, ale chłopak był szybszy i przygwoździł mnie do ziemi.

-I co teraz hmm?-zaśmiał się.
-Co, zabijesz mnie?-spytałam z ironią.
-Nie,chociaż mógłbym to zrobić-powiedział uśmiechając się do mnie.
-Wypuść mnie!-zażądałam.
-Chyba sobie kpisz-zaśmiał się sarkastycznie.
-No chyba nie-odpowiedziałam i kopnęłam go w czułe miejsce.

Chłopak przewrócił się na bok i zaczął stękać, a ja to wykorzystałam, wstałam i zaczęłam biec na ile to było mi dane.

Chłopak w miarę się ogarnął i zaczął mnie doganiać. Chwycił mnie za nadgarstek i znów przygwoździł do drzewa.

-Nie ładnie mi tak uciekać, nie ładnie-powiedział groźnie.
-Czego ty od nas chcesz?!-spytałam się błagalnie.
-Chcę Ciebie. Muszę Cię mieć. Odkąd dowiedziałem się,że tamten gang go ma, to wiedziałem,że jedną z nich muszę mieć, a tak to natrafiło,że akurat chcę Ciebie-wytłumaczył mi szczerząc się.
-Nie będziesz mnie miał!-wykrzyczałam mu prosto w twarz, wyrywając się.
-Nie?, to się jeszcze okażę-odpowiedział poważnie i przerzucił mnie przez swoje ramię.
-Kurwa! puść mnie!-darłam się waląc go po plecach.
-Haha, wal sobie ile chcesz-zaśmiał się głośno.
-Myślisz,że co... ,że możesz takie coś odpierdalać? I tak mnie nie dostaniesz!-powiedziałam pewna siebie.
-Mhm.. A co jeśli twoim przyjaciołom stanie się jakaś krzywda? Hmm. a może Louis będzie....-chciał mi coś powiedzieć, ale ja mu przerwałam.
-Zgoda! , czego chcesz?-spytałam zrezygnowana.
-No, tak jak już mówiłem, chcę Ciebie-odpowiedział na moje pytanie odkładając mnie na równą powierzchnię.
-I to tyle?-wydukałam.
-Chcę, abyś była w moim gangu-wykrztusił.
-Że co?! Nie będę w niczyim gangu, ja... ja po prostu chcę wrócić do domu z przyjaciółmi-tłumaczyłam mając łzy w oczach.
-Doskonale Cię rozumiem, ale ja chcę Ciebie chronić przed tamtymi-powiedział po cichu zbliżając się do mnie.
-Nie zbliżaj się do mnie-powiedziałam przerażona oddalając się od niego.
-Nie bój się, nic Ci nie zrobię. Po prostu chcę, abyś była bezpieczna-odpowiedział.

Chwilę zaczęłam myśleć... Może on ma rację.. Może u nich będzie mi lepiej.. Jezu, dziewczyno o czym ty myślisz!, przecież ty nie chcesz być w niczyim gangu... Ale z drugiej strony może coś stać się moim przyjaciołom. Podjęłam decyzję.

-Zgoda-zgodziłam się.
-No, grzeczna dziewczynka, teraz tam wrócimy i powiem chłopakom,żeby się zbierali.-wydukał uśmiechnięty.
-Dobrze-odpowiedziałam.
-A tak w ogóle jestem Ashton-powiedział wyciągając do mnie dłoń.
-Mercy-odpowiedziałam również podając dłoń.

 Ashton delikatnie złączył nasze dłonie i kazał podążać za nim. Gdy już wychodziliśmy z lasu wszystkie wzroki skierowały się na nas.

Widziałam jak Clara,która była obejmowana przez Liama płakała, ale również była w szoku.

-Chłopaki! Zbieramy się!-wydarł się blondyn.
-Dobra weź tą laskę odłóż, a weźmiesz sobie inną, nie potrzebujemy takiej dziwki-powiedział chłopak,który miał czarne włosy i brązowe oczy.
-Nie waż się tak o niej mówić!-krzyknął Louis, przez co dostał w brzuch.
-Zostawcie go , proszę-powiedziałam błagalnie kierując wzrok ku Ashtona.
-Dobra, koniec na dzisiaj. Zbieramy się.-oznajmił.

Chłopaki zostawili rannych chłopaków, a ja poczułam jak moje nogi odrywają się od ziemi.

-No, i teraz mi nie uciekniesz, złotko-uśmiechnął się.

Zauważyłam,że wszyscy mieli otwarte buzie ze zdziwienia. Chłopak posadził mnie na siedzeniu z tyłu i związał moje ręce i nogi sznurkiem i odjechaliśmy... Nie rozumiem, dlaczego oni nic nie zrobili.. Dlaczego stali i się patrzeli... Rozumiem Louis był ranny, Zayn tak samo i reszta, ale był Liam.. Czemu on nic nie zrobił.. Sama sobie poradzę.

*Jacob*

Obudziłem się w nieznanym mi pokoju. Przewróciłem się na bok i zobaczyłem Clarę, która klęczała nade mną.

-Clara-odezwałem się.
-Boże, Jacob nareszcie się obudziłeś-wydukała.

Zobaczyłem u niej łzy, od razu wiedziałem,że coś jest nie tak.

-Co się stało? Gdzie Mercy?-Dopytywałem.
-No, bo widzisz.... Inny gang ją porwał i teraz ona należy do nich-wytłumaczyła mi szlochając.
-Co?! Jak to?! -spytałem wkurzony.
-Nie wiem, nawet jak to się stało.. To moja wina... Ona kazała mi biec i ją zostawić.. A ja ją zostawiłam-odpowiedziała wybuchając płaczem.
-Ciii, spokojnie.. Mercy jest sprytną dziewczyną i na pewno sobie poradzi, a my też coś wykombinujemy-uspokajałem bez radną dziewczynę.
- Jacob.. bo jest coś jeszcze co powinieneś wiedzieć-powiedziała nieco poważnie.
-Tak?-zapytałem trochę przerażony.
-No, bo... ten gang co porwał Mercy.. to oni przetrzymują Vanessę-odpowiedziała.
-Co? Kurwa! to niemożliwe!-wydarłem się wstając i krążąc po całym pomieszczeniu.
-Wiem, ja też w to nie mogę uwierzyć-wydukała płacząc.
-Wszystko się poukłada zobaczysz. Mercy da sobie radę.. i na pewno wyciągnie z tego Vanessę-powiedziałem przytulając Clarę.





No i jest już 6 rozdział :) Mam nadzieję,że wam się spodoba i zachęcam do komentowania.

Do zobaczenia w piątek :)

Sandra.






2 komentarze: